Będę wychowywać po mojemu !

Wychowywanie dzieci jest naprawdę dużym wyzwaniem. Zbudowanie własnej koncepcji rodzicielskiej opartej na indywidualnych cechach dziecka jest kluczową sprawą w całym procesie. Dziecku da poczucie bezpieczeństwa i gwarancje bezwarunkowej miłości, a nam świadomość, że my tu dowodzimy.

Kiedy zostajemy rodzicami, szczególnie po raz pierwszy, większość czasu zajmuje nam opieka i pielęgnacja maluszka. Delektujemy się każdą chwilą, każdym dotykiem, pierwszym uśmiechem. Nie siadamy by opracować strategię wychowawczą na najbliższe dziesięć lat. Jednak kiedy pojawiają się pierwsze problemy z naszą pociechą, wtedy najczęściej okazuje się, iż jesteśmy otoczeni wianuszkiem wspaniałych doradców, którzy przeżyli swoje i koniecznie będą chcieli nam tę wiedzę upchnąć. To jest właściwy moment, aby ustawić granice.

Dzieci potrzebują przede wszystkim miłości. Rodziców, którzy podążają za dzieckiem, za jego emocjonalnymi potrzebami. Rodzicielska intuicja jest bezwzględnym dobrem i wspaniałym przewodnikiem. Tam znajdziemy wszelkie wskazówki dotyczące komunikatów wysyłanych przez nasze dziecko. Niezależnie, w jakim wieku ono jest.

Kiedy pojawiają się pierwsze problemy, z którymi jest nam pod górkę, łyżką dziegciu są komentarze bliskich nam osób na temat stosowanej przez nas metody wychowawczej. Zdarza się, że krytykująca osoba przedstawia idealną teorię lub wręcz wskazuje „instrukcję obsługi” naszego dziecka, do której powinniśmy się dostosować, aby dziecko zachowywało się w sposób ogólnie przyjęty, jako właściwy. Tylko gdzie w takim modelu wychowawczym znaleźć miejsce na indywidualne cechy i predyspozycje dziecka? Dlaczego mamy pozwolić osobą trzecim przejąć lejce w tym powozie?

Pamiętajmy, że to my rodzice najlepiej znamy nasze dziecko, z jego mocnymi i słabszymi stronami.

Poniża legenda w idealny sposób obrazuje to, co opisałam powyżej.

„Ojciec i syn w starożytnym Egipcie szykowali się do długiej podróży. Zapakowali swoje tobołki na osła i wyruszyli w drogę.

Nie uszli daleko, kiedy nadeszła grupa młodych mężczyzn, którzy skrytykowali syna za to, że pozwala swojemu ojcu iść. Więc syn posadził ojca na osła i poszli dalej.

Niedługo potem spotkali następną grupę, która skrytykowała ojca, że on nie pozwala swojemu synowi jechać razem ze sobą na ośle. Więc syn usiadł razem z ojcem na ośle i pojechali dalej.

Kilka godzin później spotkali kolejną grupę ludzi, którzy skrytykowali ich za to, że męczą osła w taki upał. W rezultacie ojciec i syn wzięli osła, związali go, przewrócili do góry nogami i ponieśli między sobą.

Wkrótce doszli do rzeki ze starym, chybotliwym mostem. W momencie, gdy doszli do połowy mostu, ten załamał się i cała trójka wpadła do wody. Ojciec i syn dopłynęli do brzegu i uratowali się. Związany osioł utonął.

Morał tej historii brzmi „Jeżeli próbujesz zadowolić wszystkich, stracisz swojego osła. Czasem musisz pogonić antagonistów i kierować się własną mądrością”*”.

Jest to szczególnie trudne, kiedy musimy „pogonić” nasze mamy, teściowe lub babcie. Pomimo iż chcą one dobrze dla naszego dziecka, powinny uszanować decyzje rodziców i być dla nich wsparciem w niełatwym procesie wychowawczym, a nie dyrygentem.

Jeżeli wg Ciebie artykuł był ciekawy i warty polecenia, polub go lub udostępnij !!!

* cytat z książki „Motywacja bez granic” Nikodema Marszałka, 2011 rok 

Dodaj komentarz