Stereotypy w wychowywaniu dzieci

Stereotypy są jak stare futra, które ktoś wsadził do szafy, aby mogły cieszyć podniebienia zgłodniałych moli. Wiszą tam, pomimo zmieniającej się mody. Mole nie mają umiejętności, aby kontrolować upływ czasu; obserwacji, że świat poszedł już dawno do przodu. To, co było na czasie dekadę temu, zostało zdetronizowane poprzez nowe badania naukowe. Stereotypy wiszą w naszych garderobach i wyciągamy je na różne okazje bez zastanowienia, czy są jeszcze aktualne, czy przypadkiem nie zostały już zastąpione nowym spojrzeniem na życie. Z obserwacji oraz własnych doświadczeń mogę stwierdzić, iż temat macierzyństwa jest obleczony wieloma takimi stereotypami.  Jaki jest tego efekt? A taki, że młode mamy zamiast doświadczać radości i spontaniczności tego wspaniałego okresu w ich życiu, „kiszą się” przytłoczone stereotypami na temat wychowywania dzieci, przekazywanymi często z pokolenia na pokolenie (lub koleżanka koleżance), co blokuje je i nakłada na kark niepotrzebne, a czasem niemające racji bytu zmartwienia i lęki.

Jak z nimi walczyć?

Trochę trudno, bo babcie, ciotki i teściowe z uporem wciskają nam stare metody wychowawcze, które nie służą ani rodzicom ani dzieciom. To, co naprawdę możemy zrobić, to przytaknąć i wychowywać po swojemu. Jednak by nie popełnić błędu musimy mieć wiedzę, w którym kierunku poszedł świat, posiadać własny pomysł na macierzyństwo. Zaufać intuicji i naszym wewnętrznym potrzebom. Poniżej postaram się przedstawić kilka stereotypów związanych z macierzyństwem, z którymi osobiście się spotykałam jako świeżo upieczona mama i które udało mi się obalić poprzez obserwację własnych dzieci.

Synek mamusi, córeczka tatusia.

To hicior wśród stereotypów, mój faworyt 😉 Gdy to słyszę, zazwyczaj chce mi się śmiać. Mam syna i córkę, więc z czystym sumieniem obalam ten mit. Najnowsze badania naukowe wskazują, iż rozwój emocjonalny dziecka jest podzielony na pewne etapy. Do trzeciego roku życia dla dziecka wszyscy najbliżsi, z którymi dziecko ma kontakt stoją trochę jakby na równi. Dziecko „porcjuję” czas spędzony z daną bliską osobą (teraz bawię się z tatą i on w tym momencie jest dla mnie najważniejszy, za pięć minut będzie to mama lub babcia). Około 3 roku życia dziecko (niezależnie czy chłopiec czy dziewczynka) skupia swoją uwagę na mamie. Mama jest najważniejsza, najpiękniejsza; tylko mama może mnie ubrać, zrobić herbatkę, przeczytać bajeczkę, utulić do snu. Jest to naturalny proces rozwoju emocjonalnego małego człowieka. Istnieje bardzo silna potrzeba bliskości mamy, z czego wynikają pojawiające się przy rozstaniach problemy (np. kiedy dziecko zaczyna uczęszczać do przedszkola). Miedzy 6 i 7 rokiem życia pałeczkę przejmuje tata. On dla dziecka jest teraz najważniejszy (nawet, gdy dziecko tego wprost nie okazuje!). Kształtuje u dziecka podejście do autorytetu (problemy z autorytetem u dziecka w późniejszych latach życia są odzwierciedleniem relacji, jaka wytworzyła się pomiędzy ojcem i dzieckiem). Jest to okres, kiedy dziecko obserwuje zachowanie ojca, przejmując często jego poglądy, sposób na spędzanie wolnego czasu. Tworzy się niepowtarzalna więź miedzy ojcem i dzieckiem, co da w dorosłym życiu swój ślad. Dla chłopca będzie to okres budowania swojej męskiej tożsamości („Synu, jesteś dzielnym chłopcem.”), dla dziewczynki kreowanie jej kobiecości („Córeczko, jesteś najpiękniejsza i najmądrzejsza na świecie.”). Po 12 roku życia dziecko zacznie samodzielnie budować swój światopogląd, bazując na opinii otoczenia (głównie rówieśników). Powyższe ukazuje, iż każde dziecko jest w połowie „mamusiowe” i ”tatusiowe”.

Nie chwal dziecka, bo będzie zarozumiałe, zadufane w sobie.

Fałsz. Nie znam szczęśliwego dziecka wychowanego na krytyce. W psychologii krytyka określana jest jako najgorsza trucizna podawana przez najbliższych (stąd powiedzenie „toksyczni rodzice” – wiecznie krytyczni i ciągle niezadowoleni, wykorzystujący szantaż emocjonalny). Dziecko często chwalone, będzie miało wyższy poziom poczucia własnej wartości, co przełoży się bezpośrednio na sukcesy osiągane w szkole, a potem w dorosłym życiu. Każde dziecko czuje potrzebę bycia najważniejszym i najwspanialszym dla swoich rodziców. Dziecko chwalone w dzieciństwie będzie bardziej otwarte na poznawanie nowego. Łagodniej będzie przeżywać porażkę. Jako dorosły będzie wiedziało, że posiada talenty, które sukcesywnie będzie w stanie rozwijać.

Kiedy dziecko zaczyna uczęszczać do przedszkola, to zaczyna chorować.

Nie do końca jest to prawdą. Dzieci chorują przecież już od okresu niemowlęcego. Zanim maluch zacznie uczęszczać do przedszkola, ma już za sobą niejedną chorobę lub przeziębienie. Częstotliwość zachorowań zależy od innych czynników, niż kontakt z innymi rówieśnikami. Najnowsze badania dowodzą, iż choroby w okresie przedszkolnym nie są wywoływane przez sam kontakt z grupą, ale zależą od przeżywanych przez dziecko emocji. Większość z nich może być oczywiście spowodowana problemami komunikacyjnymi z innymi dziećmi z przedszkola, jednak baza emocjonalna, jaką tworzą rodzice od samych narodzin dziecka jest kluczowa dla prawidłowego jego rozwoju emocjonalnego.

Nie noś dziecka na rękach, bo się przyzwyczai.

Najgłupszy z wszystkich stereotypów. Dziecko potrzebuje bliskości, bo daje mu ona poczucie bezpieczeństwa. Nie chodzi tu o przyzwyczajenie, ale o pierwotną potrzebę każdego ssaka. Nowonarodzone wydry pływają na brzuchu mamy przez pierwszy okres rozwoju. Młode kotki najwięcej czasu spędzają skulone w kłębek i przytulone do kotki. Niemowlęta również najlepiej rozwijają się czując dotyk mamy. Czy nie ma czegoś wspanialszego niż przytulić się do mamy? A dla mamy, czy nie ma czegoś wspanialszego, niż tulić swoje maleńkie dziecko? Szczególnie dla noworodków i niemowląt bliskość mamy jest sprawą kluczową. Dzieci często przytulane, noszone na rękach, to dzieci zdrowsze, mniej płaczliwe, weselsze, a nawet z mniejszą skłonnością do alergii. W niektórych kulturach, gdzie dzieci towarzyszą swoim mamom przez cały dzień, noszone w chustach, alergia w ogóle nie występuje (i kwestia czystego powietrza nie ma tu nic do tego). Ktoś kiedyś fajnie przyrównał przyzwyczajanie dziecka do noszenia na rękach do przyuczenia ryby wyjętej z wody do pływania w wodzie. Cały proces po narodzinach jest formą raczej oduczania bliskości, przytulania, tulenia, kołysania, spania z rodzicami. To rodzice sami sobie kręcą bat. Najpierw chcą, aby dziecko nabyło cech starszego dziecka, z dnia na dzień dorosło samodzielnie i bez przytulania. Jakie są tego konsekwencje? Przestanie w ogóle się przytulać. Dziecko mając dwa, trzy latka i nie chce się już przytulać do rodziców, a jako nastolatek biegnie do grupy rówieśniczej, aby tam złapać akceptację.

Róbmy wszystko, aby nasze dzieci się do nas przyzwyczaiły, abyśmy to my mamy i nasze ramiona, były dla nich tą przystanią bezpieczeństwa. U mamy na rękach łatwiej jest sprostać wszelkim lękom, trudnym sytuacjom, które na swojej drodze napotyka małe dziecko. Przytulajmy nasze dzieciaki ile wlezie!! Warto o tym pomyśleć zanim odrzuci się swój macierzyński instynkt lub skrytykuje inną mamę.

Nie śpij z niemowlakiem, bo potem będzie go trudno odzwyczaić od spania z rodzicami.

Zastanawia mnie, jak dorosłe kobiety mogą stawiać taką tezę, że noworodek przyzwyczai się do bliskości mamy. To przepraszam, do czego innego był przyzwyczajony przez 9 miesięcy w brzuchu? Ciekawe, czy mama mówiąca o nadmiernym przyzwyczajeniu do przytulania niemowlaka, swoje dziecko nosiła w kieszeni? Bez bliskości, dotyku, głosu mamy dziecko odczuwa lęk. Tak samo jak dorośli boją się wysokości, małych przestrzeni lub ciemnych pomieszczeń w nocy. Dziwne odgłosy zza okna, cienie na ścianach. Dziecko nie zna tego nocnego świata, dlatego czuje lęk i odrzucenie. Nie rozumie, dlaczego nie może nocą być blisko mamy. Oczywiście nie oznacza to, aby dziecko uczęszczające do szkoły nadal spało z rodzicami w ich łóżku. Co innego, kiedy jest chore lub zaistnieje wyjątkowa sytuacja.

Na wszystko przychodzi właściwy czas. Dla każdego dziecka jest on inny i powinno ono w swoim własnym tempie przechodzić poszczególne etapy uzyskania samodzielności.

Jak dziecko pójdzie do szkoły, to się wszystkiego nauczy.

Fałsz. Najnowsze badania wskazują, że najbardziej chłonny okres w rozwoju dziecka, to czas do 6 roku życia. Maluch poznaje świat poprzez zabawę oraz zmysły. W mózgu malucha powstaje nieskończona liczba połączeń nerwowych pomiędzy prawą i lewą półkulą. Śpiew, wyliczanki, prace plastyczne, dotykanie różnych faktur, poznawanie nowych zapachów, sprawności fizyczne – wszystko to pozwala jednocześnie rozwijać każdą z półkul. Czas spędzony w przedszkolu, to okres mega kreatywności. Warto w tym czasie zapisać malucha na zajęcia z języka obcego lub zajęcia sportowe. Kiedy dziecko czuje, że w jakiejś dziedzinie ma talent, pewniej postawi pierwsze kroki w szkole i początek tego etapu edukacji będzie dla niego rodzajem segregowania zdobytej wcześniej wiedzy.

Jeżeli wg Ciebie artykuł był ciekawy i warty polecenia, polub go lub udostępnij !!!

Dodaj komentarz